poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 5

-Mam nadzieje, że nie zamierzasz tak wyjść?
-E...e z...Zayn?- nagle wszystkie moje mięśnie się napięły.
-Tak kochanie- odparł i uśmiechnął się słodko.
Jednym kopnięciem nogi zamknął drzwi i zaczął iść w moją stronę. Próbowałam się ruszyć, ale jakaś tajemnicza siła nie pozwalała mi na jakikolwiek ruch. Podszedł do mnie i się nachylił. Bałam się, że chce mnie pocałować, a on tylko lekko musnął mój policzek. Natychmiast cała się zaczerwieniłam.Głośno wypuściłam powietrze. Zayn wyglądał zniewalająco.
-Słońce idziesz się przebrać czy mam ci pomóc?- przerwał ciszę.
-J...j...ja nigdzie nie i...idę- spuściłam wzrok na podłogę.
-Och czyli naprawdę chcesz żebym ci pomógł?- zaśmiał się i zaczął ciągnąć mnie do pokoju.
Niestety nie mógł przejść ze mną po schodach. Zadowolona posłałam mu zwycięski uśmiech. Chłopak lekko się zirytował, ale zaraz po tym zaśmiał się. Pociągnął mnie za talię i przerzucił przez ramię. Zaczęłam go kopać i bić, ale był jak skała. Kiedy byliśmy w pokoju lekko rzucił mnie na łóżko. Drzwi zdążył wcześniej zamknąć. Po kilku minutach z zadowoleniem podał mi zestaw wybrany przez niego. Był to jeansowy bralet*, który dostałam na 18 urodziny, tego samego rodzaju rurki, czarną, skórzaną kurtkę i czarne lity z ćwiekami na obcasie. Przecząco pokręciłam głową. Zayn się zaśmiał i wpakował mnie do drugich drzwi gdzie była łazienka.
-Jeśli się nie przebierzesz to zrobię to sam. Wpierw oczywiście rozbiorę cie- zaśmiał się, a ja byłam pewna, że właśnie na jego ustach gości złośliwy uśmieszek.
Pomimo mojej niechęci ubrałam się. Dlaczego mama musiała mi kupić bralet? Czułam się jakbym była naga. Powoli podeszłam do drzwi. Otwarłam je ówcześnie zakrywając brzuch kurtką. Zayn siedział na łóżku i bawił się moim telefonem. Ej zaraz MOIM TELEFONEM!
-Kto ci pozwolił go ruszać?- wrzasnęłam zła
-Leżał bezczynnie kochanie więc pomyślałem, że się na coś przyda. Jak to możliwe, że nie miałaś żądnego numeru chłopaka?- wstał i podszedł do mnie.
Przez chwilę siłowałam się z nim, bo chciał odsunąć kurtkę. Kiedy się odsunął jego tęczówki były ciemno brązowe.
-Czy możesz do cholery zostawić tą kurtkę? Jak jej nie opuścisz to pójdziesz bez niej!
Przestraszyłam się go. Jego pięści były tak mocno zaciśnięte, że mogłam dostrzec żyły. Nabrałam powietrza i wyszeptałam.
-P...prze...przepraszam
-Chodź już- odparł i wyszedł.
Poszłam za nim. Przed domem stał samochód. Mimo, że nie znałam się na markach tych pojazdów, to wiedziałam, że jest to Ferrari.

Już chciałam otworzyć drzwi, ale ręka Malika mnie wyprzedziła. Lekko się zawstydziłam, bo nikt nigdy nie był taki w stosunku do mnie. Wsiadłam do auta, a drzwi za mną się zamknęły. Odruchowo chciałam je otworzyć i uciec, ale wiedziałam, że Zayn by mnie złapał. Zresztą wyglądałabym jak idiotka. Chłopak wsiadł i odpalił auto. Siedzieliśmy cicho. Bałam się powiedzieć chociaż jedno słowo. Cały mój lęk do chłopaka powrócił. Po kilku minutach Periculosum przerwał ciszę.
-Rozchmurz się. Złość piękności szkodzi- popatrzył kpiąco na mnie.
Zamknęłam powieki. Chciałam go uderzyć, z całej sili sprawić mu ból. Ale zdałam sobie sprawę, że jest silniejszy ode mnie. Nawet nie chciałam pomyśleć co mógłby mi zrobić.
Dojechaliśmy w końcu na miejsce. Klub wyglądał jak klub. Neonowe napisy, kolejka młodzieży przed drzwiami, ochroniarz i odór alkoholu. Nigdy nie byłam w żadnym klubie. Widziałam zaledwie zdjęcia. Malik pociągnął mnie za rękę. Podeszliśmy do ochroniarza, który na widok Zayn'a uśmiechnął się i przyjacielsko poklepał go po plecach. Do mnie też wygiął w górę kąciki ust, ale byłam zbyt przerażona by odpowiedzieć tym samym. W końcu to moja pierwsza impreza i to w dodatku z niewłaściwą osobą. Zaraz po wejściu powitały nas pary homo i heteroseksualne obściskujące się. Szybko odwróciłam wzrok. Periculosum objął mnie mocno w tali i zaczął prowadzić przez tłum ludzi.
-Nie tańcz z nikim, z nikim nie wychodź i rozmawiaj tylko z osobami, którym cie przedstawie. Rozumiesz?- szepnął mi do ucha przy okazji muskając ustami moje policzki.
-T...t...tak- odparłam speszona.
Co miały oznaczać te zakazy? Zapewne pełno tutaj groźnych osób jak Zayn. No ale po co on się martwi? Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Było tam już dwóch chłopaków i dziewczyna. Miała zielone włosy i najgłośniej się śmiała z całej trójki.
-Hej wam! To jest Fi- powiedział.
Wymawiając moje imię pokazał na mnie dłonią.
-Hej śliczna- zaśmiali się chłopcy.
Lekko się zarumieniłam.
-Jak to jest śliczne to ja kurde królową jestem- odparła zielonowłosa.
Poczułam zażenowanie. Czy ona na prawdę musi mnie nie lubić?
-On jest po prostu nieziemsko piękna! Oddaj mi urodę!- na moje usta od razu wstąpił ogromny uśmiech.
-Hej- powiedziałam i zajęłam miejsce obok dziewczyny.
-Jestem Andre Thomas, ale mów do mnie Tommo- powiedział jeden z chłopaków.
-Ja jestem George Shelley** i po prostu George- zaśmiał się drugi.
-A ja ta najpiękniejsza i najmądrzejsza z naszej czwóreczki. Teraz ty doszłaś i będę druga. A na imię mam Annabeth. Mów do mnie jak chcesz. Może być Ann- przytuliła mnie co zupełnie mnie zaskoczyło.
Czy to możliwe żeby Malik się z nimi zadawał?
-To nie Ann tylko ogórek- zawołał George.
-Zamknij się próbuje zrobić dobre wrażenia idioto- syknęła Ann.
-Oni mają tak zawsze. Miedzy nimi jest tylko nienawiść- szepnął mi do ucha Zayn.
-Uwierz, coś ci nie wychodzi- warknął chłopak.
-Przesuńcie swoją kłótnie na później- zgromił ich Tommo.
Od razu zamilkli.
-Więc Zayn to twoja nowa dziewczyna czy jak zwykle?- znów się odezwał Andre.
-Nie jestem jego dziewczyną!- szybko odpowiedziałam.
-Bardzo dobrze mała trzymaj go w ryzach!- Ann klasnęła w dłonie i poklepała mnie po plecach.
-Ogórek odwal się- warknął Zayn.
Ku mojemu zaskoczeniu nie był zły tylko lekko zirytowany.
-Ja idę po drinki- tym razem zwrócił się do mnie.
Zaraz po jego odejściu podszedł do nas chłopak na ok lekko starszy ode mnie. Miał lekki zarost i wielkie niebieskie oczy.
-Czy łaskawa pani zatańczy ze mną?- zapytał zwracając swój wzrok na mnie.
-Oh, tak- odparłam.
Podał mi rękę, a ja ją uchwyciłam. Kiedy znaleźliśmy się na parkiecie to przypomniałam sobie zakaz Malik. Głupio było mi teraz odejść więc postanowiłam poczekać do końca piosenki. Podczas kołysania się do piosenki, niebieskooki mocno ujął moje pośladki. Lekko pisnęłam.
-Zamknij się idiotko- odparł i pociągnął w stronę drzwi.
Za nimi znajdował się hol. Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, ale trzymał mnie bardzo mocno. Ile bym dała żeby teraz Malik znalazł się obok.
-Na szybko czy może trochę wolniej?- zakpił i wepchnął mnie do pokoju.
Szybko zamknął drzwi na klucz i powrócił do mnie. Pociągnął mnie do siebie i zaczął całować moją szyje. Ściągnął moją kurtkę pozostawiając mnie w samym bralecie. Oh wiedziałam, że to był zły pomysł. Kiedy już zaczął go rozpinać, przerwało mu wyważenie drzwi. W progu stał zły Zayn.
-Co ty do cholery robisz Daniel? Odsuń się od niej!- wrzasnął Malik.
Chłopak nawet o tym nie myślał. Periculosum podszedł do niego i odciągnął ode mnie. Zaczął okładać chłopaka pięściami. Miał całkowicie zakrwawioną twarz. Ledwo co oddychał, a Zayn nawet nie myślał skończyć.
-Zostaw go!- wrzasnęłam, ale chłopak mnie nie posłuchał.
-Nie rozumiesz, że możesz go zabić?- płakałam.
Łzy opuszczały moje kąciki oczu. Nie płakałam z powodu Daniela tylko Malika. Wyglądał przerażająco. Na jego twarzy widniał ogromny grymas. Oczy zamiast z czekoladowymi tęczówkami były czarne jak noc. Warga chłopaka była przecięta. Na nadgarstkach widniały wielkie obtarcia, z których sączyła się krew. Za bardzo mnie przeraził widok. Uciekłam zostawiając ich. Mijałam ludzi, którzy w ogóle nie zwracali uwagi na mnie. Byłam cała zapłakana, a oni po prostu tańczyli. Wybiegłam na zewnątrz. Nie zwalniając kroku biegłam w górę ulicy. Na moje szczęście rozpoznałam miejsce, w którym się znajdowałam. Przyśpieszyłam kroku. Po raz pierwszy cieszyłam się, że ćwiczyłam na wychowaniu fizycznym. Po kilkunastu minutach znalazłam się pod domem. Zdyszana wbiegłam do niego.
-Fi co ci się stało?- zapytała mama, próbując mnie zatrzymać. 
-Nic!- odpowiedziałam i pobiegłam do mojego pokoju.
Zaświeciłam światło i ...
____
*bralet - poszukajcie sobie w necie XD
**George Shelley nie jest sobą czyli nie jest znany XD
JEST! NARESZCIE! 
Przepraszam za błędy itp.... 
Mam nadzieje, że nie jest zły rozdział. Co myślicie? 
JEŚLI TO CZYTASZ TO ZOSTAW KOMENTARZ! CHOCIAŻ GŁUPIE 'CZEKAM NA NEXTA'! 
Wiele to dla mnie znaczy...
2 nowe zakładki! (albo dodam je za chwilę albo jutro)
W zakładce INFORMOWANI możecie podać mi swojego twittera, gg, bloga. (na fb mam tylko prywatny, a z tego nie będę was informować, jak będzie potrzeba to założę.)
Za niedługo będzie konkurs, w którym biorę udział. 
Blog chyba zawieszę na ten czas (zależy od komentarzy i obserwujących) 
Oglądałyście 1DDay? Ja tak! Podoba się? Kupujcie płytę chłopców? Ja nie mam kasy :c
Wszystkiego najlepszego KAŚKĄ <3 
   

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 4

Otwarłam powoli powieki. Na myśl o wczorajszym dniu w brzuchu uwolniło się stado motyli. Chciałam wstać, ale poczułam czyjś ciepły oddech na szyi i rękę oplatającą mnie w pasie.
Zayn
Jak oparzona wydostałam się z łóżka. O mało nie straciłam równowagi.
-CO. TY. ROBISZ. W. MOIM. ŁÓŹKU?- wysyczałam.
Malik lekko się poruszył.
-Do cholery jasnej odpowiedz!- wrzasnęłam na chłopaka.
 Periculosum oparł się na łokciu i otworzył oczy. Wyglądał niesamowicie. 
Dlaczego musisz być taki przystojny? No...
-Zasnęliśmy, a teraz choć, bo jest dopiero 4- odparł i pociągnął mnie za rękę. 
Mimowolnie upadłam na łóżko. Chciałam wstać jednak silne ramię Malika mocną przyciągnęło mnie do niego. Chciałam się wyrwać, ale nie potrafiłam się ruszyć. Czekałam aż zaśnie by odejść od niego. Niestety zapadłam w głęboki sen.

*

-Fi wstawaj- usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka.
Byłam zadowolona, że nie użył mojego pełnego imienia. Otwarłam oczy i to co zobaczyłam totalnie odebrało mi rozum.
Bez opanowania wpatrywałam się w jego klatkę piersiową. Moja dłoń już miała dotknąć jego skóry, ale zdążyłam się opanować. Czułam jak moje policzki stają się czerwone. Szybko odwróciłam się na drugi bok. Miałam nadzieje, że nie zauważył tego. Po chwili znów popatrzyłam na niego. Widać było kpiący uśmieszek na jego ustach. 
-G...g...gdzie jest moja mama?- zapytałam lekko jąkając się.
-Pojechała do pracy. Jest już 14 więc się zbieraj- odparł, pomagając mi wstać. 
Lekko się uśmiechnęłam w podzięce i poszłam do łazienki. Ej zaraz co?
-Jest już 14?- zapytałam spanikowana.
-Tak kochanie- odparł i pokazał swoje białe ząbki. 
-Nie byłam w szkole! Mama mnie zabije!- podsumowałam.
-Nie zabije. Rano tutaj była- odpowiedział siadając na parapecie. 
-Co? I nie wygoniła cię z MOJEGO łóżka?- nerwowo przygryzłam wargę. 
-Nie i nie przygryzaj tej wargi- odparł, a jego tęczówki się trochę ściemniły.
No tak. W końcu nigdy nie miałam zbyt dużego powodzenia u facetów, a tu zjawia się przystojny, cofnij, CHOLERNIE przystojny syn sąsiadki. Myślę, że ona będzie pomagać Malikowi. Przecież to moja matka. Wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągłam z niej czarne lity z brązowym obcasem, koszulkę z nadrukiem "Music", niebieskie jeansy i jasną kurtkę jeansową.
  
 
Szybko pomknęłam do łazienki. Zamkłam się i wykonałam wszystkie poranne czynności. Włosy spięłam w luźnego koka i wyszłam z łazienki. Ku mojemu zdziwieniu nie zauważyłam Zayn'a. Zaczęłam go szukać po pokojach jednak nigdzie się nie pojawił. Zrezygnowałam z dalszych poszukiwań i poszłam do kuchni. Mój głód dał o sobie znać. Chciałam wyciągnąć mleko z lodówki lecz na drzwiach spostrzegłam przyklejoną karteczkę. 
"Musiałem wyjść. Bądź gotowa na 19. Zayn xxx" 
W głębi duszy ucieszyłam się, że chcę ze mną gdzieś wyjść. Ale stop. TO MALIK! Przecież to mogą być jakieś nielegalne wyścigi!  
Oddychaj Fi! Oddychaj. 
Postanowiłam to olać. Zabrałam mleko i płatki. Próbując się nie wywrócić na schodach podążałam do mojego pokoju. Z jednego z pudeł wyciągłam stary gramofon. Wypuściłam dużo powietrza z płuc przez co kurz na nim się podniósł. Postawiłam odtwarzacz na jednej ze stosów książek. Z innego pudła wyciągłam płyty winylowe z piosenkami The Beatles, Rolling Stones i innych. Nałożyłam płytę i przyciągłam do niej igłę. Muzyka zabrzmiała w pomieszczeniu. Odetchnęłam i zabrałam się za czytanie książki. Zupełnie zamknęłam się w małym świecie pełnym magicznych istot. Z mojego świata wyciągnął mnie dźwięk dzwonka. Popatrzyłam na zegar. Wskazywał już 19. Niechętnie odłożyłam książkę i poszłam otworzyć drzwi. Przekręciłam klucz. 
-Cześć mamo. Ja idę czytać. Aaa i jakby Zayn tu przyszedł to powiedz, że mnie nie ma- powiedziałam nawet nie patrząc na nią.
-Cóż chyba Zayn cie wyprzedził- odparła, a raczej odparł Malik. 
Szybko obróciłam się w jego stronę. Widząc jego piękne czekoladowe tęczówki moje usta wygięły się ze zdziwienia. 
-Mam nadzieje, że nie zamierzasz tak wyjść?


*
Przepraszam, że wcześniej nic nie dodałam. Wiecie szkoła itp. Zapewniam, że w następnych rozdziałach będzie ciekawiej. Możliwe, że uda mi się jeszcze dzisiaj napisać kolejny. Trzymajcie kciuki! <3 
+ przepraszam za błędy!

sobota, 28 września 2013

Rozdział 3

Nachylił się i wyszeptał.
-Nikt mi nie rozkazuje, a co dopiero taka mała myszka, ubrudzona w mące, jak ty- pstryknął palcami w  mój nos.
Nie potrafiłam się ruszyć. Serce biło bardzo szybko. Dlaczego ten cholerny człowiek musi tak na mnie działać? Mój bezruch przerwała kobieta, która weszła do kuchni. Była średniego wzrostu. Jej kruczoczarne włosy zostały zaczesane w wysokiego kucyka. Na nosie spoczywały okulary z brązowymi oprawkami.
-Zayn tu ją tak urządziłeś?- zapytała złowrogo patrząc na chłopaka.
-Oczywiście, że nie! Skąd ci to przyszło do głowy?- jego usta wygięły się w uśmiech.
Dlaczego on musi być tak zniewalający? Boże o czym ja myślę?
-Ty pewnie jesteś Serafina?- wzrok kobiety pada na mnie.
-Tak. Mogłaby pani mówić do mnie Fi? Nie lubię swojego imienia-  uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Ależ oczywiście kochanie. Pewnie już poznałaś mojego syna Zayn'a- pokazała ręką na chłopaka.
-Taaa- opowiedziałam, dyskretnie przewracając oczami.
Do kuchni weszła mama. Widząc mnie, otwarła usta ze zdziwienia. Przypomniałam sobie jak wyglądam, przeprosiłam i szybko wybiegłam na górę. Wbiegłam pod prysznic i szybko zmyłam całą mąkę z ciała i włosów. Wyszłam z łazienki i ubrałam się. Lekko wysuszyłam włosy i spięłam je w kok. Po kilku sekundach znalazłam się w salonie gdzie chłopak zażarcie dyskutował o czymś z moją mamą. Po cichu usiadłam obok Periculosum'a. Miałam nadzieje, że nie zauważy, że siedzę obok niego. Na moje nieszczęście po kilku sekundach zwrócił się do mnie. 
-A z Serafiną poznałem już przed szkołą- pomimo tego, że nienawidziłam swojego imienia to w jego ustac brzmiało bardzo ładnie. 
Aż za bardzo. 
Miłość jest wtedy kiedy twoje imię w ustach ukochanego brzmi piękniej niż kiedykolwiek.
Miłość? Co ty sobie serce nie wymyślisz. 
-Mamy ze sobą wszystkie zajęcia. 
Jego głos oderwał mnie od moich myśli. 
-Serafino planujesz jakąś prace?- tym razem matka Malik zwróciła się do mnie. 
-Ja..e jeszcze nie myślałam o tym, ale chyba poszukam- opowiedziałam i przygryzłam wargę. 
-A Per...e znaczy Zayn gdzieś pracuje?- zapytałam.
-Oh Zayn? To taka niezdara. Nie przeżyłby beze mnie- odparła i zaczęła się śmiać. 
Czyli matka Periculosum'a nic nie wie. Zresztą na jego miejscu też nic bym nie powiedziała.
-Może pójdziecie do pokoju Fi?- odparła moja mam. 
Nie nie nie! Tylko nie to! Ona i jej dziwne pomysły!
-Bardzo chętnie- odparł chłopak. 
Wiedziałam, że jest mu to na rękę. Niechętnie wstałam i kierowałam się ku mojemu pokojowi. Kiedy wychodziłam po schodach czułam jego wzrok na moich pośladkach. Faceci to faceci...
Otworzyłam drzwi do pokoju i wpuściłam Malika. 
-Ooo ile książek. Kujonkom jesteś czy jak- zapytał, podchodząc do jednej z półek. 
-Nie oceniaj ludzi po pozorach- wkurzyłam się i zmarszczyłam nos. 
On teatralnie przewrócił oczami i podszedł do mnie. Chciałam się cofnąć, ale umożliwiały mi to zamknięte drzwi. 
-Nie złość się, bo złość piękności szkodzi- wymruczał i pocałował moje czoło.
W brzuchu zrobiło mi się dziwnie ciepło, żołądek się ścisnął i serce zaczęło szybciej bić? Co się ze mną dzieje? Fi oddychaj!
Nabrałam głośno powietrza, a Periculosum odsunął się ode mnie. 
-D...dlaczego?- zapytałam, próbując ukryć drżenie głosu. 
-Co dlaczego?
-D...dlaczego ja?- zapytałam ponownie, przygryzając wargę. 
Jego twarz obróciła się w moim kierunku, a jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie. Spuściłam głowe, omijając spotkanie jego i mojego wzroku. Słyszałam ciche kroki w moim kierunku. Im był bliżej tym szybciej moje serce biło. 
-Wiesz dlaczego?- zapytał.
Nic nie odpowiedziałam. Jego dłoń znalazła się na wysokości mojego podbródka. Pociągnął go do góry, zmuszając mnie do patrzenia w jego oczy. Zamarłam, zapominając o oddychaniu. Udusiłabym się gdyby nie powiedział "Oddychaj Fi". Nabrałam szybko powietrza, przymykając powieki. Ponownie je otwarłam i znów napotkałam jego wzrok. 
-Dlatego, bo jesteś inna. Strasznie nieśmiała i niewinna. Czasami potrafisz się postawić co oznacza, że jesteś niezależna. Słyszałem twoją rozmowę z Sophie. To właśnie chyba przez twojego ojca jesteś taka- każde jego słowo powodowało drżenie mojego ciała. Jednak ostatnie zdanie spowodowało wydostanie się słonej cieczy z moich oczu.
-Cii nie płacz- wyszeptał i przytulił mnie.
Pomimo rzeczy, których o nim się dowiedziałam, czułam się bezpiecznie. Jego silne ramiona mocno do mnie przylegały. Próbowałam powstrzymać łzy by nie zmoczyć jego koszulki jednak dałam upust swoim emocją. Tak strasznie brakowało mi taty. Chłopak czule głaskał moje plecy i szeptał "Będzie dobrze kochanie" Po kilkunastu minutach zabrakło mi łez i odeszłam od chłopaka chociaż tak naprawdę chciałam zostać w jego ramionach. Był inny. To co przed chwilą zrobił nie pasowało mi do "badboy'a" za jakiego uważała go Sophie. Był inny... 




 ***

Kolejny rozdział *-*
Przepraszam za bylejakość i błędy.
Na życzenie koleżanki Weroniki S. , którą pozdrawiam :* 
Liczę na wasze opinie i dziękuje za komentarze pod wcześniejszym rozdziałem. 
I LOVE YOU ALL <3 
Pozdrawiam 
Arrira :*  

sobota, 14 września 2013

Rozdział 2

Dam sobie głowę uciąć, że chodzi o niego.
-Ten chłopak z blond pasemkiem. Wiesz, on ci machał jak weszłaś do klasy- wytłumaczyła, głową wskazując na chłopaka.
-Rozumiem Fi, że chcesz poznać koleżankę, ale od tego jest przerwa- upomniał mnie nauczyciel.
Do końca lekcji siedziałyśmy cicho. W końcu ja i ona nie chciałyśmy dostać uwagę już pierwszego dnia. Nie byłoby to w moim stylu. Po zabrzmieniu dzwonka wyszłam z klasy.Chciałam jak najszybciej odejść by ominąć pytania Sophie. Jednak ciekawość zwyciężyła i zaczekałam na nią przed klasą. Kiedy wyszła, dołączyłam do niej.
-Periculosum to z łacińskiego niebezpieczny. Tak właśnie go tutaj nazywają. On rządzi miastem. Jest najlepszy w wyścigach...
-Samochodowych?- przerwałam jej.  
-Hah samochodowych. Oni ścigają się na motorach!- poirytowana wykrzyknęła. 
Zrobiła to na tyle cicho, że nikt nie zrozumiał jej słów. Mój mózg od razu wyświetlił twarz ojca i jego zmasakrowanego motoru. To był dzień w którym jeździł z kolegami na motorach. Dla niego było to drugie dziecko. Oczywiście ja byłam zawsze na pierwszym miejscu. Dzięki niemu spodobały mi się. Czasami jeździłam z nim. Siadałam przed nim, a moje ręce trzymałam na kierownicy. Czasami sama prowadziłam motor. Jednak nie wsiadłam na żaden od 5 lat. Wtedy właśnie zdarzył się ten wypadek. Gdyby się nie popisywał na tym zakręcie. Gdyby zobaczył tą ciężarówkę. Gdyby...  Mimowolnie z oczu wydostały się słone łzy. 
-Hej Fi co ci się stało?- słychać było w jej głosie zmartwienie. 
Szybko otarłam łzy. 
-Em nic, nic. Opowiadaj dalej- odpowiedziałam i wymusiłam sztuczny uśmiech. 
-Na pewno?- zapytała. 
Potwierdziłam głową. 
-Jak mówiłam jest najlepszy. Nikt nie zadziera z nim. Sprzedaje narkotyki. Nie wiem czy sam bierze, ale raczej tak. Stąd właśnie ma kasę. Wiele osób jest mu dłużna nią. Właśnie dlatego tyle ląduje w szpitalu. On jest bardzo niebezpieczny. Kobiety traktuje jak rzeczy. Proszę cie nie zadawaj się z nim- ostatnie zdanie wypowiedziała bardzo zmartwionym głosem. 
-Ja go nie znam- szybko zaprzeczyłam. 
-Jakbyś go nie znała to by nie machał do ciebie- powiedziała Sophie, przewracając teatralnie oczami. 
-Em no dobra. Bo wiesz. On chyba...nie on na pewno mieszka obok mnie. No i tak się składa, że ma okno na moje, a jako, że ja nie mam firanki to widział wszystko- odparłam jednym tchem. 
-Ale że co widział?- popatrzyła na mnie jak na idiotkę. O boże!
-No mnie w samej bieliźnie!- wysyczałam, a moje policzki zaczerwieniły się do granic możliwości. 
No odpowiedź usłyszałam jej głośny chichot. 
-Ej to nie jest śmieszne- dźgnęłam ją w bok. 
-Uwierz jest- i znów zaczęła się śmiać. 
-Pff Jak masz się ze mnie śmiać to równie dobrze możesz sobie pójść- odparłam próbując udawać poważną. 
Mina brunetki była nie do przebicia. Widząc ją napadł mnie histeryczny śmiech. Ona słysząc to dołączyła się do mnie. Po kilku minutach całe czerwone wróciłyśmy do siebie. 
-Proszę cie masz uważać na niego- powiedziała Sophi całkiem poważna. 
Nastała cisza. przerywana jedynie śmiechem jakiś osób.
-Tak właściwie jak on się nazywa?- zapytałam uważnie ilustrując twarz przyjaciółki. 
-Tak jak mówiłam. Mówią na niego periculosum. Zayn Malik to jego prawdziwe imię i nazwisko. Czasami też można usłyszeć jak go przezywają czekoladowe tęczówki. 

*** 

-Mamo już jestem!- oznajmiłam swoje wejście.
-O córeczko dobrze, że jesteś pomożesz mi- usłyszałam głos mamy dochodzący z kuchni. 
Zostawiłam rzeczy i pobiegłam do pomieszczenia.
-O co chodzi?- zapytałam, próbując wetknąć palec do masy. 
Mama była szybsza i lekko uderzyła mnie w rękę.
-Nie widzisz?- zapytała, pokazując cały stół.
Dopiero teraz zauważyłam, że wszędzie znajdowała się mąka, jajka i proszki do pieczenia.  
Odwórciłam głowę w kierunku mamy z miną "Whot?"
-Przychodzą do nas goście- odparła, wyciągając ciasto z piekarnika.- Jako, że jesteś moją córką to oczekuje od ciebie pomocy. 
Westchęłam cicho i zabrałam się za przygotowywanie potraw. Po 3 godzinach zostało do upieczenia ostatnie ciasto. Mąką się skończyła więc musiałam iść po nią do spiżarki. Zabrałam jedną i zaczęłam iść w kierunku kuchni. Nie zauważyłam, że na dywan się podwinął. Po kilku sekundach leżałam jak długa cała w mące. Próbując się podnieść jeszcze raz upadłam. Ale jestem niezdarą! Zakpiłam z siebie w myślach. Na dodatek zadzwonił dzwonek do drzwi. 
-Kochanie otworzysz, bo jestem w łazience- zawołała mama. 
Przeklnęłam w myślach, otrzepując się. Szybko podbiegłam do drzwi, tym razem ostrożniej i otwarłam je. 
To co zobaczyłam mnie zatkało. 
-Oo to ty- zadźwięczał jego głos.
Nie potrafiłam nic wykrztusić. Moje źrenice strasznie się powiększyły.
-Mogę wejść skarbie?- zapytał strzepując mąkę z włosów. 
-e...e ta...tak- wyjąkałam, wpuszczając go. 
-Co cie tu sprowadza?- zapytałam, opanowując zdenerwowanie. 
-Oj ale jesteś głupiutka Serafina- odparł, siadając na krześle w kuchni. 
-Nie mów tak do mnie- zaprotestowałam zła. 
-Oh kochanie- wyszeptał i zaczął się do mnie zbliżać.
Czując się niezręcznie oddalałam się z każdym jego krokiem w moją stronę. Niestety po kilku trafiłam na zimną ścianę, która pod wpływem mojego ciała stała się ciepła. Był coraz bliżej, a ja nie miałam gdzie uciec. Dzieliły nas centymetry. Co ja mówię było zaledwie kilka milimetrów Nachylił się i...

***

Hej! Troszeńkę późno. Niestety tak wyszło. Rozdział krótszy. Bardzo przepraszam.Dodaje go szybko, bo jutro mogę się tu nie pojawić (odpust parafialny -.-) Wersja jest nie sprawdzana dlatego przepraszam za błędy. 
JEŚLI CZYTASZ ZOSTAW KOMENTARZ! BO CZEKOLADOWE TĘCZÓWKI OBSERWUJĄ CIE!

środa, 11 września 2013

Rozdział 1

-Mamo daleko jeszcze?- zapytałam czochrając włosy.
-Już jesteśmy prawie na miejscu- odparła i skręciła w prawo.
Nastała cisza. Zapytacie pewnie gdzie się wybieramy. No cóż mama chciała się przeprowadzić. Londyn był dla niej zbyt tłoczny. Zresztą otrzymała tutaj prace w szpitalu. W jakiś dziwny sposób wiele ludzi tam lądowało i placówka nie wyrabiała. Tak coś dziwnego. W końcu Brdaford to bardzo małe miasteczko. Powiedzieć mogę też, że bardzo spokojne. Jednak moje zdanie nic nie oznacza, bo dopiero się tutaj przeprowadziłam.
Zamkłam oczy, wypuszczając powietrze. Po kilku minutach samochód zatrzymał się.
-Kochanie wysiadaj!- wykrzyknęła radośnie mama.
Teatralnie przewracając oczami, wyszłam. Moim oczom ukazał się całkiem spory dom. Pomalowany na jasny brzoskwiniowy kolor. Ramy okien wykonane z białego drewna, tak samo jak drzwi. Rozglądłam się po okolicy. Widząc, że wszystkie domy wyglądały prawie tak samo, przełknęłam głośno ślinę. Zabrałam torbę z siedzenia auto i szybko podeszłam pod drzwi. Mama już dawno je otworzyła.
Dom był skromnie urządzony. Zrezygnowałam z oglądania całości i pobiegłam do mojego pokoju. Był on na pierwszym piętrze. Połączony był z łazienką i małą garderobą. Innymi pomieszczeniami były pokój gościnny i pralnia. Zachwycona brakiem pokoju matki, wparowałam do mojego. W oczy od razu rzuciło mi się ogromne okno bez firanki tylko z brązową roletą.Na wielkim parapecie znajdowała się poduszka w kolorze zgniłej zieleni i brązowy koc z frędzlami.
(sorki za tło za oknem nie jest ono do historii. Zresztą opisze to ;D)
Po przeciwnej stronie znajdowały się dwoje drzwi z białego drewna. Otworzyłam pierwsze i weszłam do wnętrza. Okazało się iż to pokój gościnny. Wyszłam i otwarłam kolejne drzwi prowadzące do łazienki. Jak na złość zalazłam kolejne drzwi. Prowadziły one do pokoju gościnnego. Czyli mój pokój i łazienka jest połączona z pokojem gościnnym. Mam nadzieje, że nikt nie będzie tu nocował. Wyszłam i znowu znalazłam się w swoim pokoju. Koło mnie zaś znajdowały się drzwi do garderoba. Po przeciwnej stronie pokoju znajdowało się całkiem duże łóżko i wiele półek na książki. Zadowolona z mojego pokoju szybko zbiegłam na dół po pudła.
-Kochanie jeśli chcesz odrabiać zadania to korzystaj z pokoju gościnnego, bo tam jest biurko. Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci to?- zawołała mama z kuchni gdzie rozkładała naczynia.
-Em spoko- odparłam zabierając dwa ogromne i ciężkie pudła. Bardzo powoli i ostrożnie wyniosłam je na górę gdzie zabrałam się do rozpakowywania książek. Po godzinie druga część pokoju wyglądała tak:
Tak książki to była moja mania. Jedyna rzecz która pozwalała zapomnieć o wszechświecie. Książki pomagały zapomnieć o samotności. Zmęczona położyłam się na łóżku.

***

-Kochanie wstawaj!- zaczęła krzyczeć mama obudzając mnie ze snu. Głośno westchnęłam wstając z łóżka. Przetarłam powieki i podążyłam do łazienki gdzie dokładnie się umyłam. Po prysznicu owinięta jedynie ręcznikiem weszłam do pokoju gdzie zaczęłam szukać bielizny w jednym z kartonów. Zabrałam czarne figi i tego samego koloru stanik. Weszłam do łazienki i ubrałam bieliznę jednak Zorientowałam się, że zapomniałam reszty ubrań. Szybko wbiegłam do pokoju prawie naga i zaczęłam przeglądać kartony. Zabrałam granatowe rurki, niebieską koszule i bordowy szalik. Wciągłam to na siebie.

Odwróciłam głowę i ujrzałam, że moje okno jest na przeciw okna w domu obok, a tam właśnie stał chłopak. Był całkiem przystojny. Nie całkiem, był C-H-O-L-E-R-N-I-E przystojny. Jego kruczoczarne włosy były postawione na żelu. Do tego posiadał blond pasemko.Zauważył iż na niego patrze i cwaniacko się uśmiechnął przy okazji machając mi. Wtedy zobaczyłam jego oczy. Były piękne. Ah te jego czekoladowe tęczówki. Zorientowałam się iż oblizałam właśnie wargi. Cała zaczerwieniona podbiegłam do rolety i szybko ją zsunęłam. Cholera on to widział.

***

Weszłam do zatłoczonej szkoły. Widząc, że wzrok wszystkich zwrócił się na mają osobę, ze zdenerwowania przygryzłam wargę. Spuściłam głowę i zaczęłam iść. Po chwili zorientowałam się iż nie wiedziałam gdzie idę. Z rumieńcami na twarzy, poszłam w kierunku sekretariatu. Zapukałam i weszłam do środka. Przede mną stała wysoka postać. Po włosach rozpoznałam, że jest to chłopak. Na jego ramionach spoczywała skórzana kurtka zaś na nogach ciemne zwężane jeansy. Właśnie teraz się do mnie odwrócił. To był on! Wszędzie poznałabym jego włosy i te oczy. Teraz przybrały ciemniejszą barwę. Widać był zły. Zaczął się zbliżać, a ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Kiedy znalazł się blisko mnie przystawił usta do ucha i szepnął:
-Zamknij usta, bo muszka ci wleci S K A R B I E!- po czym przygryzł płatek mojego ucha.
Cała czerwona przymkła usta. Jak ja mogłam mieć je otwarte. No jak? 
Reakcja na sexownych chłopaków.
Szepnął jakiś głos w głowie. 
Podeszłam do sekretarki zażenowana i poprosiłam o plan lekcji. Uśmiechając się, podała mi go. Mój wzrok padł na literki tworzące Ś-R-O-D-A i nazwe przedmiotu pod nimi. 
Cholera matma!
Szybko wyszłam kierując się pod salę 32. 
29
30
31
32 
Głośno przęłkęłam ślinę i pociągłam klamkę w dół. Drzwi do klasy się otwarły a ja wgramoliłam się do środka. 
-Dzień - dobry- przywitałam się. 
-O ty jesteś podobno- zaczął szukać jakiejś kartki gdzie pewnie znajdowało się moje imię. Żeby nie wystawił mnie na pośmiewisko dodałam:
-Jestem Fi
-Fi? No cóż możliwe. Proszę usiądź gdzieś. Obróciłam głowę w kierunku klasy. Wszyscy chłopacy szczerzyli się do mnie. I on. Lekko mi pomachał, cwaniacko się uśmiechając. Mimowolnie przygryzłam wargę. Odwróciłam głowę i zauważyłam wolne miejsce obok pewnej brunetki. Zamaszyście do mnie machała wskazując na miejsce obok. Uśmiechnęłam się i podeszłam do ławki. Wyciągłam książki, zajęłam miejsce i popatrzyłam na towarzyszkę.
-Hej jestem Sophie- szepnęła, uśmiechając się promiennie. 
-Hej. Jak już słyszałaś jestem Fi- odparłam, otwierając zeszyt.
-Przepraszam za pytanie, ale skąd znasz periculosum? (czyta się parikulosum ;D łacina, niebezpieczny).
-Eee co?- odparłam pytaniem na pytanie.
Jednak moja podświadomość wyświetliła obraz chłopaka. 
Dam sobie głowę uciąć, że chodzi o niego.   

***

Przepraszam, że wcześniej nic się nie pojawiło, ale miałam mały problem z czasem. Wiecie szkoła itp. 
Przepraszam za błędy! 
Mam nadzieje iż rozdział przypadnie komukolwiek do gustu. ( Tu mam na myśli jedyną czytelniczkę Paulle D: )
Możecie pytać mnie, bohaterów itp. xD
Pozdrawiam i życzę udanego roku szkolnego! :*
Arrira

poniedziałek, 2 września 2013

Wstęp

Bradford. Zwyczajne miasto. Na każdym kroku spotykasz parę zakochanych ludzi. W ogródkach słyszysz wesołe chichoty starszych małżeństw. Nie ma tutaj żadnych sąsiedzkich sporów ani poważnych kłótni. ludzie żyją sobie spokojnie w jednakowo zbudowanych domkach, pomalowanych w tym samym odcieniu jasnej brzoskwini. Miasto idealne.
Tylko ci ludzie zapominają o mrocznej stronie. O obrzeżach. Panuje tam bieda. Domy w połowie są zburzone. Wszędzie tułają się śmieci. Tumany kurzu podnoszą się z powiewem wiatru. Wszędzie pełno ludzi z bronią. W każdym domu można znaleźć narkotyki. Tak to wygląda.
Gdy zapada noc, obrzeża się budzą. Wszędzie słychać muzykę dochodzącą z imprez. Na drogach urządzane są wyścigi. Każdy szanujący siebie posiadacz motora wie co to Bradford. Wiele ludzi z obrzeży zamienia tą nazwę na Miasto Motorów.
Tutejszym burmistrzem nie jest Peter Moor tylko on, Zayn Malik z czekoladowymi tęczówkami