poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 10

Z dedykacją dla Oli i Julki za to, że jęczały bym dodała nowe rozdziały, przez co mnie motywowały. :)
*

* 3 dni później *
Od trzech dni nie widziałam go. Zapadł się pod ziemie. W tak ważnej dla mnie chwili uciekł. Zostawił na pastwę losu. Zamiast sam do mnie przyjechać wysłał Tommo by zawiózł mnie do ich 'bazy'. Moja mama zaś pojechała na wczesne wakacje. Gdyby nie Ann byłabym sama z tym wszystkim. To ona podtrzymywała mnie na duchu. Jednak zawsze kiedy rozwijałam temat Zayna i tego jak się zachował, karciła mnie i broniła go. Czy o czymś nie wiem? Moje rozmyślenia przerwał George wchodzący do mojego tymczasowego pokoju.
-Chodź na śniadanie- powiedział i podał mi dłoń. Chwyciłam ją, a on mnie podniósł. Kiwnęłam w podzięce głową i zeszłam do kuchni. Przy blacie siedziała zielonowłosa majstrując coś na telefonie. Tommo nie było. Za pewne jest w garażu albo jeszcze śpi. Stawiam na to pierwsze. W końcu jego pracowitość od ostatniego czasu budziła mnie o 8 rano.
-Cześć- przywitałam się lekko zachrypniętym głosem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem bardzo spragniona. Zabrałam szklankę oraz wodę i szybko nalałam do naczynia picie. Wypiłam wszystko delektując się orzeźwieniem.
-Jak się spało?- zapytał Ogórek, odrywając swój wzrok od ekranu telefonu.
-Nawet dobrze- odparłam i podeszłam do szafki, w której znajdowały się płatki śniadaniowe. Nie miałam ochoty na nic innego no i oczywiście nie chciało mi się. Wyjęłam jeszcze mleko i po przyrządzeniu śniadania zaczęłam delektować się smakiem miodowych płatków.
-Dzisiaj wielki dzień!- zaśmiała się radośnie Ann. Z pytającym wzrokiem popatrzyłam na nią. Czyżby Zayn miał się w końcu pojawić.
-Oh jak możesz! Dzisiaj mam urodziny!- odparła z wyrzutem jednak zaraz zapomniała o tym i zaczęła się śmiać.
-Przepraszam. Nie mam nic dla ciebie więc muszą Ci wystarczyć moje życzenia- powiedziałam po czym zaniosłam miskę do zlewu, kończąc posiłek. Gdybym powiedziała, że bardziej zależy mi na urodzinach Ogórka niż na przyjeździe Zayna to bym skłamała. Pozostało mi jedynie uśmiechać się jak gdyby nigdy nic.
-Idziemy dzisiaj po ubrania!- wrzasnęła uradowana dziewczyna. Jeśli oceniać ją po wyglądzie to stwierdziłabym, że nie zależy jej na dobrych ubraniach. Przeważnie chodziła w jeansach i koszulkach z jakimiś nadrukami. Jednak przez te 3 dni poznałam ją bardzo dobrze. Ogórek uwielbiał sukienki, ale zakładał je tylko na specjalne okazje. Zresztą gdyby podczas zwykłego dniu roboczego ubrałaby sukienkę to miałaby problem. W końcu zawsze ktoś mógł po nią zadzwonić do załatwienia jakiejś sprawy.
Kiwnęłam głową na znak zgody i powolnym krokiem skierowałam się do łazienki. Umyłam się i ubrałam. Założyłam zwykłą bluzkę i spodnie. Na nogi włożyłam Vansy. Zabrałam czarną, skórzaną kurtkę i zeszłam na dół.Ogórek już na mnie czekał. Posłałam w jej stronę krzywy uśmiech i razem wyszłyśmy z domu.
-Ja zobaczysz coś niepokojącego to od razu mów. Chociaż raczej w centrum handlowym nie powinni próbować nas zabić- powiedziała zielonowłosa. Zabić? Byłam świadoma, że chcą mnie porwać, pobić, ale nie przypuszczałam, że chcą nas zabić. Nieprzyjemne ciarki przeszły po moich plecach. Ann widząc to objęła mnie ramieniem. Ku mojemu zdziwieniu czułam się lepiej. Czyżby uodporniała się na tak dramatyczne rzeczy? Mimo, że czułam się bezpiecznie to i tak z każdym stawianym krokiem rozglądałam się czy ktoś nas nie śledzi. Kiedy znalazłyśmy się przy aucie, Ann szybko je otworzyła, wpuszczając mnie do środka. Zimna skóra, którą pojazd był wyłożony lekko otrzeźwiła mnie. Popatrzyłam na szybę. Z wyraźną ulgą stwierdziłam, że jest kuloodporna. W myślach podziękowałam Tommo za lekcje o samochodach.
-Trzymaj- powiedziała zielonowłosa i podała mi pistolet, który wyciągnęła z ukrytej szafeczki. Drżącymi rękoma chwyciłam spluwę i wsadziłam za spodnie, uważając by czasami czegoś nie nacisnąć. Ann ruszyła, a ja wpatrywałam się w domy za oknem. Były opuszczone i już rozsypujące się, ale miały swój urok. Nagle auto obniżyło się z lewej strony na tyłach samochodu.
-Cholera- krzyknęła dziewczyna po czym wyszła z samochodu. Głośny świst i uderzenie metalu o karoserie auta uświadomiło mi, że ktoś do nas strzela. Odruchowo spuściłam głowę i próbowałam ukryć się. Odwróciłam twarz w stronę otwartych drzwi, za którymi chroniła się Ann. Radziła sobie nieźle więc wróciłam do wcześniejszej pozycji. Kiedy przekręcałam głowę zauważyłam, że za Ann ktoś się skrada. Próbowałam do niej krzyknąć, ale strzały zagłuszały mój głos. Co mogę zrobić?- pomyślałam. Mój wzrok szukał jakiejś rzeczy, którą mogłabym rzucić w tego mężczyznę. Wtem zauważyłam broń, którą niedawno schowałam. Nie myśląc zbyt wiele wyciągnęłam ją i strzeliłam przez otwarte drzwi w stronę mężczyzny.  Trafiłam w samo serce. Ogórek słysząc to szybko odwrócił się w moją stronę. Jedyne co mogła zrobić to posłać mi wdzięczny uśmiech. Dalej nie pamiętam co się działo. Natłok myśli nie pozwolił mi na niczym się skupić. Zabiłam człowieka. Przed chwilą ktoś stracił przeze mnie życie. Odebrałam mu najważniejszą rzecz. A co jeśli on miał żonę, dzieci. Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Teraz ja powinnam umrzeć. Źle postąpiłam, a to jest kara. Z taką myślą wyszłam z auta. Rozejrzałam się i uznałam, że jestem pod 'bazą'. Przed drzwiami stała zielonowłosa i paliła papierosa. Patrzyła na mnie ze współczuciem. Stałam tam jakbym wrosła w ziemie. Ochroniłam ją. On chciał zabić Ann, a ja ją ochroniłam. Od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Szybko podbiegłam do dziewczyny i mocno się w nią wtuliłam. Stałyśmy tak przez chwilę, ponieważ przed dom wyszedł George.
-Dziękuje ci, że ją ochroniłaś. Mimo, że Ogórek ciągle mnie irytuje to nie wyobrażam sobie nas bez niego- powiedział chłopak i uśmiechnął się do mnie. Jego ręka wylądowała na moich plecach, głaszcząc je. W odpowiedzi kiwnęłam głową i weszłam do domu. Od razu ruszyłam na górę gdzie wzięłam długi prysznic. Ubrałam moją piżamę i położyłam się na łóżku. Ile bym dała by pojawił się tutaj Zayn. Ale go nie ma...

*

Otworzyłam powoli oczy. Głośna muzyka dudniła w moich uszach nie pozwalając mi spokojnie spać. 'Co się dzieje' pomyślałam. Po chwili przypomniałam sobie, że przecież dzisiaj Ann ma urodziny. Westchnęłam i opatuliłam się kołdrą. Próbowałam znowu zasnąć, ale hałas był zbyt głośny. Wypowiedziałam cicho przekleństwo i wstałam z łóżka. Szurając nogami poszłam do łazienki i ochlapałam twarz zimną wodą. Od razu poczułam się lepiej. Nie miałam ochoty schodzić na dół, ale fakt iż może spotkam Zayna utwierdził mnie w przekonaniu, że powinnam. Zabrałam czarną sukienkę z rękawami 3/4 i białe trampki. W końcu są to urodziny Ogórka. Muszę sprawić jej przyjemność chociażby dlatego, że pojawię się na imprezie. Ubrałam się w wcześniej wybrane rzeczy i pokierowałam się w stronę drzwi. Pieprzyć makijaż.
Powoli schodziłam po schodach. Muzyka była irytująco głośna, a zapach spoconych ciał przyprawiał mnie o mdłości. Rozglądnęłam się po tłumie w poszukiwaniu przyjaciół i na szczęście znalazłam ich przy stoliku. Jako jedynie nie byli pijani ani nawet szczęśliwi.
-Cześć- przywitałam się. Mój głos był lekko zachrypnięty. Odparli mówiąc ciche 'hej', które ledwo co usłyszałam. Popatrzyłam na twarze każdego z nich i dopiero teraz zrozumiałam, że przy stole siedzi Zayn. Serce jak za dotknięciem magicznej różdżki zaczęło szybciej bić. Przełknęłam ślinę. Mulat ciągle się na mnie patrzył. Próbowałam to ignorować, ale jego wzrok wypalał dziurę w moim ciele. Po chwili Malik wstał i podszedł do mnie. Podniosłam głowę i zaczęłam skanować wzrokiem jego wygląd. Miał na sobie zwykłą białą koszulkę, jeansową kurtkę i czarne jeansy, ale i tak wyglądał seksownie.
-Zatańczysz?- zapytał i podał mi swoją dłoń. Jeszcze przez chwilę zastanawiałam się czy czasami nie przesłyszałam się, ale w końcu podałam mu swoją dłoń. Wstałam i razem z chłopakiem udałam się na parkiet. Akurat Dj puścił wolną muzykę. Ręcę Malika spoczęły na mojej talii, a ja swoje przeniosłam na jego kark. Staliśmy tak przez chwilę w ogóle nie reagując na muzykę w okół nas. Patrzyliśmy sobie w oczy. Jego tęczówki były przepełnione pięknymi iskierkami. Odruchowo przygryzłam wargę. Zayn przybliżył mnie do siebie przez co stykaliśmy się klatkami. Głowa chłopaka zbliżała się w kierunku moich ust. Było tak blisko, ale Tommo zawołał Malika.
-Jest- powiedział. Mulat szybko się ode mnie odsunął i pobiegł do wyjścia ewakuacyjnego. Szybko ruszyłam za nim. Kiedy już znajdowałam się na polu zobaczyłam Zayna rozmawiającego z Danielem. Ledwo co powstrzymałam krzyk. Malik odwrócił się w moją stronę po czym zaczął iść. Akcja jakby zwolniła. Zirytowana zaczęłam biec w jego kierunku dłużej nie wytrzymując czasu. Wpadłam w jego ramiona. Chłopak mnie podtrzymał, a ja nogami oplotłam jego ciało. Ręce włożyłam w jego bujne włosy. Nachyliłam się nad nim i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. Chłopak szybko ponowił go tym razem trwał on dłużej. Gdyby nie fakt, że Zayn mnie trzyma to zapewne zemdlałabym z przyjemności. Świat przed oczami zaczął mi wirować więc zamknęłam powieki. Język mulata czule pieścił moje podniebienie. Chciałam dalej kontynuować pocałunek, ale Malik oderwał się ode mnie i delikatnie postawił na ziemie.
-Kocham cie- wyszeptał i odszedł. Stałam tak jak wryta patrząc jak odjeżdża swoim autem, a zaraz po nim jedzie Daniel. Nie potrafiłam zrozumieć co chłopak przed chwilą do mnie powiedział. On mnie kocha. Kocha mnie. Zamknęłam oczy, a obraz jaki wytworzył mój mózg to czekoladowe tęczówki Zayna. Zemdlałam.

*

Po pierwsze należy wam się opieprz. Mam cholerne wrażenie, że w ogóle nie czytacie tych notek. Napisałam, że dodałam część, bo nie miałam internetu na komputerze, a niektórzy z was robią mi wąty dlaczego to takie krótkie. Później dlaczego jeszcze nie dodaje. Ludzie napisałam, że jak będzie 16 komentarzy to dodam!
Czemu nie dodałam kiedy było tyle komentarzy?
O tym, że jest już 17 komentarzy skapłam się w niedziele. No i rozdziałby się pojawił, ale 30 marca to imieniny mojego taty i urodziny mojego brata więc cała rodzinka się zjechała. Dodatkowo przyjechał mój kolega z Kanady! Wiec przepraszam, że wtedy wolałam poświęcić czas rodzinie!
Żeby jeszcze bardziej was dobić to czeka nas już tylko EPILOG.
Czy będzie druga część? Nie wiem... na razie muszę sobie odpocząć... :)
Rozdział niesprawdzany.
Nie będę wam robić teraz wytycznych, bo pewnie epilog napiszę jutro i jutro go dodam!
Mam nadzieje, że rozdział nie jest taki zły... Ja osobiści kocham go <3 Mimo, że nie jest napisany genialnie to go kocham *-*


@monAchilles

środa, 12 marca 2014

Rozdział 9


Nie bijcie! Wiem czego oczekiwałyście, ale nie pasowałoby mi tutaj ;) 

***

Jechaliśmy w ciszy. To co niedawno się wydarzyło było wspaniałe, ale zarazem bardzo peszące. Milczenie aktualnie mi odpowiadało. Mój wzrok błądził po krajobrazie za oknem samochodu. Był on nudzący, ale nie miałam nic lepszego do zrobienia. Zayn włączył radio. Teraz cicha muzyka wydobywała się z głośników. Nie wiem nawet kiedy, ale zaczęłam stukać palcami rytm. Pod wpływem muzyki słowa cicho wydobywały się z moich ust.
-Because I’m happy. Clap along if you know what happiness is to you. Because I’m happy. Clap along if you feel like that’s what you want to do!
-Here come bad news talking this and that. Yeah, give me all you got, don’t hold back. Yeah, well I should probably warn you I’ll be just fine. Yeah, no offense to you don’t waste your time. Here’s why.
-Because I’m happy. Clap along if you feel like a room without a roof.- ku mojemu zdziwieniu dołączył się do mnie Zayn. Jego głos był niesamowity. Kto by się spodziewał? Odwróciłam głowę. Na ustach chłopaka błądził uśmiech. Od razu zaczęłam śpiewać głośniej. Malik nie był mi dłużny. Po chwili krzyczeliśmy na cały samochód tekst piosenki. Na zawszę będzie ona powiązana z wspaniałym wspomnieniem.
-Jesteśmy- powiedział mulat. Popatrzyłam na dom za oknem i mruknęłam niechętnie 'Ok'. Ja nie chcę by już był koniec! Przeniosłam wzrok na Zayna. Na jego ustach wciąż był szeroki uśmiech.
-To nie koniec mała! Idziemy cie przebrać!- powiedział i wyciągnął kluczyki. Po chwili był przy drzwiach pasażera. Wypuścił mnie z samochodu.
-My?- zapytałam i założyłam ręce piersiach.
-Tak!- odparł i zachęcającym gestem wskazał na mój dom. Pokazałam mu język i zaczęłam szybko biec do drzwi. Byłam już bardzo blisko, ale gdy już miałam dotknąć klamki, czyjeś ręce oplotły mnie w talii.
-I ty myślałaś, że cie nie złapie?- chłopak zaśmiał się szyderczo i odwrócił mnie do siebie przodem. Pod wpływem impulsu pocałowałam Zayna w policzek. Mulat był zdezorientowany przez co jego uścisk się rozluźnił. Jednym zgrabnym ruchem stałam już w progu drzwi by po chwili za nimi zniknąć. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam go. Tanecznym kokiem podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej ubrania. Zrobiłam makijaż i poprawiłam włosy. Mam nadzieje, że spodoba się Malikowi. Co ze mną nie tak? Chcę podobać się Zaynowi...
Otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Mulat siedział na schodach i bawił się swoim telefonem. Nie zwracał na mnie uwagi więc kaszlnęłam głośno.
-Już? Idziemy- wstał i odwrócił się w moją stronę. Gdy jego oczy spoczęły na mojej sylwetce, źrenice szeroko się rozszerzyły. Chłopak ruszył się do tyłu przez co spadł ze schodów. Kiedy zrozumiałam co przed chwilą się stało szybko zbiegłam na dół. Mulat otrzepywał się. Na jego policzkach pojawiły się jasno czerwone plamy. Czyżby Malik się czerwienił? Zaczęłam się śmiać z niego, ale zaraz przestałam. Jego oczy wyrażały urażenie. Chłopak założył rękę na rękę splatając je na poziomie piersi. Mierzył mnie wzrokiem.
-Myślę- powiedział lekko piskliwym głosem na co od razu na moich ustach pojawił się ogromny uśmiech. Zayn kaszlnął mając na celu poprawienie swojego głosu.
-Myślę, że możemy już iść- powiedział i niezdarnie obrócił się do mnie tyłem. Cicho parsknęłam śmiechem i podążyłam do drzwi. Ciężko mi było uwierzyć, że Zayn pierwszy raz od początku naszej znajomości speszył się. To było coś niemożliwego. A jednak. Zayn nie jest tym na kogo wygląda. Wszystko to tylko plotki. Gdzieś tam ma serce i potrafi być dobrym człowiekiem. Ja pokaże jego lepsze obliczę. Tak to jest mój aktualny cel.
Pogoda była niesamowita. Jak na Wielką Brytanie było dość ciepło. Przed domem na podjeździe stał motor. Wydawał się znajomy. Tylko dlaczego? Nieważne. Mam nadzieje, że nie będę musiała nim jechać.
-Nie będziemy jechać motorem. Wiem, że nie chcesz więc się przejdziemy- powiedział. Znów czyta mi w myślach...
Szliśmy w ciszy. Chłopak prowadził motor. Moja fobia utrudniała mu życie. W końcu taka maszyna nie jest leciutka jak piórko. Chce się przełamać, ale nie wiem czy tacie będzie to odpowiadało. Niech da mi jakiś znak...
-Serafina. Ugh nie wiem jak ci to powiedzieć- ciszę przerwał głos Zayna. Mulat zatrzymał się i swoimi oczami wpatrywał się w moje.
-Ale co?- zapytałam głupio. Nastała chwila ciszy. Oczy chłopaka były jak zamglone. Myślał nad czymś.
-Twój tata zginął inaczej- wreszcie odparł Malik. Gdy usłyszałam jego słowa w mojej głowie zapanował wielki chaos. Czy to możliwe? Dlaczego okłamano mnie? A może Zayn kłamie?
-Wiesz kto nauczył mnie jeździć na motorze?- zapytał.
-Nie- odparłam, pocierając ramiona. Nagle zrobiło mi się chłodno. Temperatura powietrza wciąż była taka sama. To był odruch.
-Twój tata- odpowiedział i posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
-A...ale j...jak t...to?- wyjąkałam.
-Widzisz twój ojciec był uważany za króla tutejszych wyścigów. Robił rzeczy niesamowite. Zawsze patrzyłem na niego z podziwem. Stałem się jego uczniem. Wszystko co potrafię oraz zamiłowanie do motorów zawdzięczam mu. On specjalnie dla mnie zrobił ten motor. Wiedział, że ja nie mam pieniędzy więc podarował mi go. Twój ojciec ścigał się z Danielem. Oczywiście wygrał przez co tamten był wściekły. Domagał się rewanżu. Podczas wyścigu coś popsuło się z motorem twojego ojca i w porę nie zahamował. Mam domysły, że zrobił to Daniel, ale nie mam dowodów. Zanim cokolwiek powiesz wiedz, że chciałem byś znała prawdę, dlatego o tym ci powiedziałem.
Powoli porządkowałam słowa Zayna. Byłam mu wdzięczna, że opowiedział mi to. Przynajmniej już nie żyje w kłamstwie. Chociaż ta historia wydawała się o wiele gorsza. Po moich policzkach powoli zaczęły spływać słone łzy. To był znak. Ten cholerny znak do taty bym wróciła do tego co kocham. Jeszcze bardziej się rozpłakałam i wpadłam w ramiona Malika.
-Dziękuje- wyszeptałam do ucha mulata i ponownie się wtuliłam w niego.
-Należała ci się prawda- odparł Zayn i swoją dłonią zaczął gładzić moje włosy. Staliśmy tak przez chwilę razem wtuleni w siebie.
-Zayn?- powiedziałam po oderwaniu się od chłopaka.
-Tak?
-Mogłabym...czy mogłabym przejechać się motorem?- zapytałam i od razu spuściłam twarz.
-Ty naprawdę chcesz?- odparł zdezorientowany chłopak. Jednak po paru sekundach chyba zrozumiał skąd tak nagle pojawiła się u mnie taka zachcianka. Chwycił mnie za dłoń i pomógł wsiąść na motor. Sam usiadł za mną. Położył moje ręce na kierownicy. Kiedy skóra dotknęła maszyny przeszły mnie przyjemne ciarki jak przy spotkaniu z Zaynem.
-Będzie dobrze- wyszeptał do mnie mulat i odpalił motor. Pojazd ruszył przez co z całej siły zacisnęłam palce i powoli oswajałam się z kierowaniem. Po kilku chwilach przypomniałam sobie całkowicie wszystko czego uczył mnie tata i zaczęłam sprawnie jeździć. Dodałam gazu. Gdy poczułam wiatr we włosach westchnęłam cicho. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak tego mi brakowało.
-Jedź na Sumpr Street- powiedział Malik wprost do mojego ucha bym mogła go usłyszeć. Kiwnęłam głową na znak zgody i ruszyłam w wyznaczonym przez chłopaka kierunku. Jak dobrze, że ta ulica była jedną z najdłuższych i wiedziałam gdzie się znajduje. Po kilku chwilach znaleźliśmy się na początku drogi. Głośna muzyka nie pozwalała racjonalnie myśleć. Wszystkie kręcące się tutaj dziewczyny sprawiały wrażenie, że byłam od nich mniej piękniejsza i seksowniejsza. Przygryzłam wargę. Jestem na wyścigach.
Zayn zsiadł z motoru i pomógł mi zrobić to samo. Nie wyszło tak zgrabnie jak planowałam, ale przynajmniej nie przewróciłam się. Mulat przywitał się z kilkoma ludźmi. Nie obchodziło mnie kim są więc z zrezygnowaniem zaczęłam rozglądać się po całym miejscu. Kiedy zauważyłam charakterystyczną zieloną czuprynę szybko udałam się w jej kierunku.
-Hej Ann!- zawołałam radośnie do dziewczyny.
-Cześć! Za kilka dni urządzam imprezę urodzinową wpadniesz?- odparła i mocno przytuliła mnie na powitanie.
-Tak!- zgodziłam się i na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
-Jak tam Malik?- odpowiedziała.
-Ku mojemu zdziwieniu bardzo dobrze- zaśmiałam się i obróciłam głowę w stronę Zayna. Niestety chłopak tam już nie stał. Cicho westchnęłam i odwróciłam się do zielonowłosej.
-Szukasz kogoś?- przede mną jakby wyrósł spod ziemi pojawił się Daniel. On wraz ze swoim kpiącym uśmieszkiem. Przełknęłam gule, która uformowała się wraz z jego pojawieniem się.
-N...nie- odparłam, jąkając się. W myślach skarciłam się za swoją nieśmiałość.
-Czego chcesz- powiedziałam albo raczej miałam taki zamiar, bo ten głos był zbyt pewny siebie i męski. Wykrzywiłam głowę i kątem oka zauważyłam mulata. Jego mina wyrażała zupełny spokój, ale wiedziałam, że tak na prawdę to Malik gotuje się w środku. I wcale się mu nie dziwiłam. W końcu Daniel podpadł także mi. Nie chodzi mi tylko o tą nieudaną próbę dobrania się do mnie. On prawdopodobnie zabił mojego ojca. To było o wiele gorsze.
-Oh Zayn jak dobrze cie widzieć- zaśmiał się mężczyzna i podał dłoń mulatowi. Ten zignorował gest i jadowitym tonem głosu kazał wynosić się stąd Danielowi.
-Nie pojawię się już nigdy w Twoim i Serafiny życiu, kiedy wygrasz wyścig ze mną. Jeśli przegrasz Serafina jest moja- odparł bezczelnym tonem chłopak i wyciągnął z kieszeni pudełko papierosów po czym zapalił jednego. Wypuścił dym prosto w twarz Zayna. Chłopak zacisnął pięści i ostatkiem sił powstrzymał się by nie przyłożyć Danielowi.
-Dobrze- odparł mulat. Zdecydowanie spodziewałam się innej odpowiedzi. A co jeśli Malik przegra? Zaczęłam przeklinać się w myślach za to, że przyjechałam tutaj. To był ogromny błąd. W dodatku myślałam, że znaczę coś dla Zayna i że nie będzie ryzykować dla czegoś takiego. Jak zwykle się myliłam.
Mulat z Danielem poszli do swoich motorów i ustawili się na starcie. Jakaś młoda blondynka stanęła między nimi i zaczęła odliczać. Trzy, dwa, jeden. Start! Maszyny ruszyły, a ja wstrzymałam oddech. Gdybym tylko mogła nie oddychałabym w ogóle by nie zapeszyć. Minęło kilka chwil, które były dla mnie niemal wiecznością i ktoś zaczął krzyczeć. Nagle zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. Wszyscy ludzie pobiegli w stronę mety, a ja stałam jak kołek. Ze łzami w oczach patrzyłam jak Daniel pierwszy przekracza linie mety. Rzeczy dziejące się później pamiętam jak przez mgłę. Tommo wraz z George'iem biegnący w moją stronę. Zaraz później sylwetka Ogórka. I on. Jego czekoladowe tęczówki były smutne jak nigdy dotąd. Prawie bezgłośnie wypowiedział w moją stronę 'Przepraszam'. Chciałam mu odpowiedzieć, ale zostałam wepchnięta do samochodu.

***
Napisałam część rozdziału 9 jednak internet na laptopie mi padł i nie mogłam go dodać. Skorzystałam z mojego telefonu i właśnie dzięki niemu pojawiła się część. Teraz gdy mam internet to uzupełniłam to. ;)
Mam nadzieje, że rozdział nie jest aż tak nudny. XD
Dziękuje za ponad 16 komentarzy! To było niesamowite!!!! Nie spodziewałam się czegoś takiego ...
Więc jeżeli potraficie zrobić coś takiego to:
16 komentarzy = nowy rozdział
Zapraszam was na mojego twittera @monAchilles
i na ask.fm http://ask.fm/OtherInside
a teraz reklama:

Będzie to historia trzech postaci:
Harrym czyli bezczelnym acz troskliwym chłopaku.
Victorii czyli nieśmiałej acz stanowczej dziewczynie.
I o niej.
Największym koszmarze.
Dziewczynie, której nikt nie chcę spotkać nawet z grupą zawodowych bokserów. 
Dziewczynie, która nie ma uczuć
Dziewczynie, którą posądzono o kilka morderstw
Dziewczynie, która nie boi się prędkości.
Dziewczynie, która nie wie co to przegrana.
Dziewczynie, która ma marzenia głęboko schowane w swojej duszy.
Dziewczynie, która jest i będzie jego największym i najdroższym błędem.
Dziewczynie, która skrywa sekret.
Dziewczynie w masce.
 
 
(mój 2 blog!)
Ugh chyba tyle ode mnie. Pozdrawiam!
@monAchilles ;*