Nachylił się i wyszeptał.
-Nikt mi nie rozkazuje, a co dopiero taka mała myszka, ubrudzona w mące, jak ty- pstryknął palcami w mój nos.
Nie potrafiłam się ruszyć. Serce biło bardzo szybko. Dlaczego ten cholerny człowiek musi tak na mnie działać? Mój bezruch przerwała kobieta, która weszła do kuchni. Była średniego wzrostu. Jej kruczoczarne włosy zostały zaczesane w wysokiego kucyka. Na nosie spoczywały okulary z brązowymi oprawkami.
-Zayn tu ją tak urządziłeś?- zapytała złowrogo patrząc na chłopaka.
-Oczywiście, że nie! Skąd ci to przyszło do głowy?- jego usta wygięły się w uśmiech.
Dlaczego on musi być tak zniewalający? Boże o czym ja myślę?
-Ty pewnie jesteś Serafina?- wzrok kobiety pada na mnie.
-Tak. Mogłaby pani mówić do mnie Fi? Nie lubię swojego imienia- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Ależ oczywiście kochanie. Pewnie już poznałaś mojego syna Zayn'a- pokazała ręką na chłopaka.
-Taaa- opowiedziałam, dyskretnie przewracając oczami.
Do kuchni weszła mama. Widząc mnie, otwarła usta ze zdziwienia. Przypomniałam sobie jak wyglądam, przeprosiłam i szybko wybiegłam na górę. Wbiegłam pod prysznic i szybko zmyłam całą mąkę z ciała i włosów. Wyszłam z łazienki i ubrałam się. Lekko wysuszyłam włosy i spięłam je w kok. Po kilku sekundach znalazłam się w salonie gdzie chłopak zażarcie dyskutował o czymś z moją mamą. Po cichu usiadłam obok Periculosum'a. Miałam nadzieje, że nie zauważy, że siedzę obok niego. Na moje nieszczęście po kilku sekundach zwrócił się do mnie.
-A z Serafiną poznałem już przed szkołą- pomimo tego, że nienawidziłam swojego imienia to w jego ustac brzmiało bardzo ładnie.
Aż za bardzo.
Miłość jest wtedy kiedy twoje imię w ustach ukochanego brzmi piękniej niż kiedykolwiek.
Miłość? Co ty sobie serce nie wymyślisz.
-Mamy ze sobą wszystkie zajęcia.
Jego głos oderwał mnie od moich myśli.
-Serafino planujesz jakąś prace?- tym razem matka Malik zwróciła się do mnie.
-Ja..e jeszcze nie myślałam o tym, ale chyba poszukam- opowiedziałam i przygryzłam wargę.
-A Per...e znaczy Zayn gdzieś pracuje?- zapytałam.
-Oh Zayn? To taka niezdara. Nie przeżyłby beze mnie- odparła i zaczęła się śmiać.
Czyli matka Periculosum'a nic nie wie. Zresztą na jego miejscu też nic bym nie powiedziała.
-Może pójdziecie do pokoju Fi?- odparła moja mam.
Nie nie nie! Tylko nie to! Ona i jej dziwne pomysły!
-Bardzo chętnie- odparł chłopak.
Wiedziałam, że jest mu to na rękę. Niechętnie wstałam i kierowałam się ku mojemu pokojowi. Kiedy wychodziłam po schodach czułam jego wzrok na moich pośladkach. Faceci to faceci...
Otworzyłam drzwi do pokoju i wpuściłam Malika.
-Ooo ile książek. Kujonkom jesteś czy jak- zapytał, podchodząc do jednej z półek.
-Nie oceniaj ludzi po pozorach- wkurzyłam się i zmarszczyłam nos.
On teatralnie przewrócił oczami i podszedł do mnie. Chciałam się cofnąć, ale umożliwiały mi to zamknięte drzwi.
-Nie złość się, bo złość piękności szkodzi- wymruczał i pocałował moje czoło.
W brzuchu zrobiło mi się dziwnie ciepło, żołądek się ścisnął i serce zaczęło szybciej bić? Co się ze mną dzieje? Fi oddychaj!
Nabrałam głośno powietrza, a Periculosum odsunął się ode mnie.
-D...dlaczego?- zapytałam, próbując ukryć drżenie głosu.
-Co dlaczego?
-D...dlaczego ja?- zapytałam ponownie, przygryzając wargę.
Jego twarz obróciła się w moim kierunku, a jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie. Spuściłam głowe, omijając spotkanie jego i mojego wzroku. Słyszałam ciche kroki w moim kierunku. Im był bliżej tym szybciej moje serce biło.
-Wiesz dlaczego?- zapytał.
Nic nie odpowiedziałam. Jego dłoń znalazła się na wysokości mojego podbródka. Pociągnął go do góry, zmuszając mnie do patrzenia w jego oczy. Zamarłam, zapominając o oddychaniu. Udusiłabym się gdyby nie powiedział "Oddychaj Fi". Nabrałam szybko powietrza, przymykając powieki. Ponownie je otwarłam i znów napotkałam jego wzrok.
-Dlatego, bo jesteś inna. Strasznie nieśmiała i niewinna. Czasami potrafisz się postawić co oznacza, że jesteś niezależna. Słyszałem twoją rozmowę z Sophie. To właśnie chyba przez twojego ojca jesteś taka- każde jego słowo powodowało drżenie mojego ciała. Jednak ostatnie zdanie spowodowało wydostanie się słonej cieczy z moich oczu.
-Cii nie płacz- wyszeptał i przytulił mnie.
Pomimo rzeczy, których o nim się dowiedziałam, czułam się bezpiecznie. Jego silne ramiona mocno do mnie przylegały. Próbowałam powstrzymać łzy by nie zmoczyć jego koszulki jednak dałam upust swoim emocją. Tak strasznie brakowało mi taty. Chłopak czule głaskał moje plecy i szeptał "Będzie dobrze kochanie" Po kilkunastu minutach zabrakło mi łez i odeszłam od chłopaka chociaż tak naprawdę chciałam zostać w jego ramionach. Był inny. To co przed chwilą zrobił nie pasowało mi do "badboy'a" za jakiego uważała go Sophie. Był inny...
***
Kolejny rozdział *-*
Przepraszam za bylejakość i błędy.
Na życzenie koleżanki Weroniki S. , którą pozdrawiam :*
Liczę na wasze opinie i dziękuje za komentarze pod wcześniejszym rozdziałem.
I LOVE YOU ALL <3
Pozdrawiam
Arrira :*
sobota, 28 września 2013
sobota, 14 września 2013
Rozdział 2
Dam sobie głowę uciąć, że chodzi o niego.
-Ten chłopak z blond pasemkiem. Wiesz, on ci machał jak weszłaś do klasy- wytłumaczyła, głową wskazując na chłopaka.
-Rozumiem Fi, że chcesz poznać koleżankę, ale od tego jest przerwa- upomniał mnie nauczyciel.
Do końca lekcji siedziałyśmy cicho. W końcu ja i ona nie chciałyśmy dostać uwagę już pierwszego dnia. Nie byłoby to w moim stylu. Po zabrzmieniu dzwonka wyszłam z klasy.Chciałam jak najszybciej odejść by ominąć pytania Sophie. Jednak ciekawość zwyciężyła i zaczekałam na nią przed klasą. Kiedy wyszła, dołączyłam do niej.
-Periculosum to z łacińskiego niebezpieczny. Tak właśnie go tutaj nazywają. On rządzi miastem. Jest najlepszy w wyścigach...
-Samochodowych?- przerwałam jej.
-Hah samochodowych. Oni ścigają się na motorach!- poirytowana wykrzyknęła.
Zrobiła to na tyle cicho, że nikt nie zrozumiał jej słów. Mój mózg od razu wyświetlił twarz ojca i jego zmasakrowanego motoru. To był dzień w którym jeździł z kolegami na motorach. Dla niego było to drugie dziecko. Oczywiście ja byłam zawsze na pierwszym miejscu. Dzięki niemu spodobały mi się. Czasami jeździłam z nim. Siadałam przed nim, a moje ręce trzymałam na kierownicy. Czasami sama prowadziłam motor. Jednak nie wsiadłam na żaden od 5 lat. Wtedy właśnie zdarzył się ten wypadek. Gdyby się nie popisywał na tym zakręcie. Gdyby zobaczył tą ciężarówkę. Gdyby... Mimowolnie z oczu wydostały się słone łzy.
-Hej Fi co ci się stało?- słychać było w jej głosie zmartwienie.
Szybko otarłam łzy.
-Em nic, nic. Opowiadaj dalej- odpowiedziałam i wymusiłam sztuczny uśmiech.
-Na pewno?- zapytała.
Potwierdziłam głową.
-Jak mówiłam jest najlepszy. Nikt nie zadziera z nim. Sprzedaje narkotyki. Nie wiem czy sam bierze, ale raczej tak. Stąd właśnie ma kasę. Wiele osób jest mu dłużna nią. Właśnie dlatego tyle ląduje w szpitalu. On jest bardzo niebezpieczny. Kobiety traktuje jak rzeczy. Proszę cie nie zadawaj się z nim- ostatnie zdanie wypowiedziała bardzo zmartwionym głosem.
-Ja go nie znam- szybko zaprzeczyłam.
-Jakbyś go nie znała to by nie machał do ciebie- powiedziała Sophie, przewracając teatralnie oczami.
-Em no dobra. Bo wiesz. On chyba...nie on na pewno mieszka obok mnie. No i tak się składa, że ma okno na moje, a jako, że ja nie mam firanki to widział wszystko- odparłam jednym tchem.
-Ale że co widział?- popatrzyła na mnie jak na idiotkę. O boże!
-No mnie w samej bieliźnie!- wysyczałam, a moje policzki zaczerwieniły się do granic możliwości.
No odpowiedź usłyszałam jej głośny chichot.
-Ej to nie jest śmieszne- dźgnęłam ją w bok.
-Uwierz jest- i znów zaczęła się śmiać.
-Pff Jak masz się ze mnie śmiać to równie dobrze możesz sobie pójść- odparłam próbując udawać poważną.
Mina brunetki była nie do przebicia. Widząc ją napadł mnie histeryczny śmiech. Ona słysząc to dołączyła się do mnie. Po kilku minutach całe czerwone wróciłyśmy do siebie.
-Proszę cie masz uważać na niego- powiedziała Sophi całkiem poważna.
Nastała cisza. przerywana jedynie śmiechem jakiś osób.
-Tak właściwie jak on się nazywa?- zapytałam uważnie ilustrując twarz przyjaciółki.
-Tak jak mówiłam. Mówią na niego periculosum. Zayn Malik to jego prawdziwe imię i nazwisko. Czasami też można usłyszeć jak go przezywają czekoladowe tęczówki.
-Ten chłopak z blond pasemkiem. Wiesz, on ci machał jak weszłaś do klasy- wytłumaczyła, głową wskazując na chłopaka.
-Rozumiem Fi, że chcesz poznać koleżankę, ale od tego jest przerwa- upomniał mnie nauczyciel.
Do końca lekcji siedziałyśmy cicho. W końcu ja i ona nie chciałyśmy dostać uwagę już pierwszego dnia. Nie byłoby to w moim stylu. Po zabrzmieniu dzwonka wyszłam z klasy.Chciałam jak najszybciej odejść by ominąć pytania Sophie. Jednak ciekawość zwyciężyła i zaczekałam na nią przed klasą. Kiedy wyszła, dołączyłam do niej.
-Periculosum to z łacińskiego niebezpieczny. Tak właśnie go tutaj nazywają. On rządzi miastem. Jest najlepszy w wyścigach...
-Samochodowych?- przerwałam jej.
-Hah samochodowych. Oni ścigają się na motorach!- poirytowana wykrzyknęła.
Zrobiła to na tyle cicho, że nikt nie zrozumiał jej słów. Mój mózg od razu wyświetlił twarz ojca i jego zmasakrowanego motoru. To był dzień w którym jeździł z kolegami na motorach. Dla niego było to drugie dziecko. Oczywiście ja byłam zawsze na pierwszym miejscu. Dzięki niemu spodobały mi się. Czasami jeździłam z nim. Siadałam przed nim, a moje ręce trzymałam na kierownicy. Czasami sama prowadziłam motor. Jednak nie wsiadłam na żaden od 5 lat. Wtedy właśnie zdarzył się ten wypadek. Gdyby się nie popisywał na tym zakręcie. Gdyby zobaczył tą ciężarówkę. Gdyby... Mimowolnie z oczu wydostały się słone łzy.
-Hej Fi co ci się stało?- słychać było w jej głosie zmartwienie.
Szybko otarłam łzy.
-Em nic, nic. Opowiadaj dalej- odpowiedziałam i wymusiłam sztuczny uśmiech.
-Na pewno?- zapytała.
Potwierdziłam głową.
-Jak mówiłam jest najlepszy. Nikt nie zadziera z nim. Sprzedaje narkotyki. Nie wiem czy sam bierze, ale raczej tak. Stąd właśnie ma kasę. Wiele osób jest mu dłużna nią. Właśnie dlatego tyle ląduje w szpitalu. On jest bardzo niebezpieczny. Kobiety traktuje jak rzeczy. Proszę cie nie zadawaj się z nim- ostatnie zdanie wypowiedziała bardzo zmartwionym głosem.
-Ja go nie znam- szybko zaprzeczyłam.
-Jakbyś go nie znała to by nie machał do ciebie- powiedziała Sophie, przewracając teatralnie oczami.
-Em no dobra. Bo wiesz. On chyba...nie on na pewno mieszka obok mnie. No i tak się składa, że ma okno na moje, a jako, że ja nie mam firanki to widział wszystko- odparłam jednym tchem.
-Ale że co widział?- popatrzyła na mnie jak na idiotkę. O boże!
-No mnie w samej bieliźnie!- wysyczałam, a moje policzki zaczerwieniły się do granic możliwości.
No odpowiedź usłyszałam jej głośny chichot.
-Ej to nie jest śmieszne- dźgnęłam ją w bok.
-Uwierz jest- i znów zaczęła się śmiać.
-Pff Jak masz się ze mnie śmiać to równie dobrze możesz sobie pójść- odparłam próbując udawać poważną.
Mina brunetki była nie do przebicia. Widząc ją napadł mnie histeryczny śmiech. Ona słysząc to dołączyła się do mnie. Po kilku minutach całe czerwone wróciłyśmy do siebie.
-Proszę cie masz uważać na niego- powiedziała Sophi całkiem poważna.
Nastała cisza. przerywana jedynie śmiechem jakiś osób.
-Tak właściwie jak on się nazywa?- zapytałam uważnie ilustrując twarz przyjaciółki.
-Tak jak mówiłam. Mówią na niego periculosum. Zayn Malik to jego prawdziwe imię i nazwisko. Czasami też można usłyszeć jak go przezywają czekoladowe tęczówki.
***
-Mamo już jestem!- oznajmiłam swoje wejście.
-O córeczko dobrze, że jesteś pomożesz mi- usłyszałam głos mamy dochodzący z kuchni.
Zostawiłam rzeczy i pobiegłam do pomieszczenia.
-O co chodzi?- zapytałam, próbując wetknąć palec do masy.
Mama była szybsza i lekko uderzyła mnie w rękę.
-Nie widzisz?- zapytała, pokazując cały stół.
Dopiero teraz zauważyłam, że wszędzie znajdowała się mąka, jajka i proszki do pieczenia.
Odwórciłam głowę w kierunku mamy z miną "Whot?"
-Przychodzą do nas goście- odparła, wyciągając ciasto z piekarnika.- Jako, że jesteś moją córką to oczekuje od ciebie pomocy.
Westchęłam cicho i zabrałam się za przygotowywanie potraw. Po 3 godzinach zostało do upieczenia ostatnie ciasto. Mąką się skończyła więc musiałam iść po nią do spiżarki. Zabrałam jedną i zaczęłam iść w kierunku kuchni. Nie zauważyłam, że na dywan się podwinął. Po kilku sekundach leżałam jak długa cała w mące. Próbując się podnieść jeszcze raz upadłam. Ale jestem niezdarą! Zakpiłam z siebie w myślach. Na dodatek zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kochanie otworzysz, bo jestem w łazience- zawołała mama.
Przeklnęłam w myślach, otrzepując się. Szybko podbiegłam do drzwi, tym razem ostrożniej i otwarłam je.
To co zobaczyłam mnie zatkało.
-Oo to ty- zadźwięczał jego głos.
Nie potrafiłam nic wykrztusić. Moje źrenice strasznie się powiększyły.
-Mogę wejść skarbie?- zapytał strzepując mąkę z włosów.
-e...e ta...tak- wyjąkałam, wpuszczając go.
-Co cie tu sprowadza?- zapytałam, opanowując zdenerwowanie.
-Oj ale jesteś głupiutka Serafina- odparł, siadając na krześle w kuchni.
-Nie mów tak do mnie- zaprotestowałam zła.
-Oh kochanie- wyszeptał i zaczął się do mnie zbliżać.
Czując się niezręcznie oddalałam się z każdym jego krokiem w moją stronę. Niestety po kilku trafiłam na zimną ścianę, która pod wpływem mojego ciała stała się ciepła. Był coraz bliżej, a ja nie miałam gdzie uciec. Dzieliły nas centymetry. Co ja mówię było zaledwie kilka milimetrów Nachylił się i...
***
Hej! Troszeńkę późno. Niestety tak wyszło. Rozdział krótszy. Bardzo przepraszam.Dodaje go szybko, bo jutro mogę się tu nie pojawić (odpust parafialny -.-) Wersja jest nie sprawdzana dlatego przepraszam za błędy.
JEŚLI CZYTASZ ZOSTAW KOMENTARZ! BO CZEKOLADOWE TĘCZÓWKI OBSERWUJĄ CIE!
środa, 11 września 2013
Rozdział 1
-Mamo daleko jeszcze?- zapytałam czochrając włosy.
-Już jesteśmy prawie na miejscu- odparła i skręciła w prawo.
Nastała cisza. Zapytacie pewnie gdzie się wybieramy. No cóż mama chciała się przeprowadzić. Londyn był dla niej zbyt tłoczny. Zresztą otrzymała tutaj prace w szpitalu. W jakiś dziwny sposób wiele ludzi tam lądowało i placówka nie wyrabiała. Tak coś dziwnego. W końcu Brdaford to bardzo małe miasteczko. Powiedzieć mogę też, że bardzo spokojne. Jednak moje zdanie nic nie oznacza, bo dopiero się tutaj przeprowadziłam.
Zamkłam oczy, wypuszczając powietrze. Po kilku minutach samochód zatrzymał się.
-Kochanie wysiadaj!- wykrzyknęła radośnie mama.
Teatralnie przewracając oczami, wyszłam. Moim oczom ukazał się całkiem spory dom. Pomalowany na jasny brzoskwiniowy kolor. Ramy okien wykonane z białego drewna, tak samo jak drzwi. Rozglądłam się po okolicy. Widząc, że wszystkie domy wyglądały prawie tak samo, przełknęłam głośno ślinę. Zabrałam torbę z siedzenia auto i szybko podeszłam pod drzwi. Mama już dawno je otworzyła.
Dom był skromnie urządzony. Zrezygnowałam z oglądania całości i pobiegłam do mojego pokoju. Był on na pierwszym piętrze. Połączony był z łazienką i małą garderobą. Innymi pomieszczeniami były pokój gościnny i pralnia. Zachwycona brakiem pokoju matki, wparowałam do mojego. W oczy od razu rzuciło mi się ogromne okno bez firanki tylko z brązową roletą.Na wielkim parapecie znajdowała się poduszka w kolorze zgniłej zieleni i brązowy koc z frędzlami.
Po przeciwnej stronie znajdowały się dwoje drzwi z białego drewna. Otworzyłam pierwsze i weszłam do wnętrza. Okazało się iż to pokój gościnny. Wyszłam i otwarłam kolejne drzwi prowadzące do łazienki. Jak na złość zalazłam kolejne drzwi. Prowadziły one do pokoju gościnnego. Czyli mój pokój i łazienka jest połączona z pokojem gościnnym. Mam nadzieje, że nikt nie będzie tu nocował. Wyszłam i znowu znalazłam się w swoim pokoju. Koło mnie zaś znajdowały się drzwi do garderoba. Po przeciwnej stronie pokoju znajdowało się całkiem duże łóżko i wiele półek na książki. Zadowolona z mojego pokoju szybko zbiegłam na dół po pudła.
-Kochanie jeśli chcesz odrabiać zadania to korzystaj z pokoju gościnnego, bo tam jest biurko. Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci to?- zawołała mama z kuchni gdzie rozkładała naczynia.
-Em spoko- odparłam zabierając dwa ogromne i ciężkie pudła. Bardzo powoli i ostrożnie wyniosłam je na górę gdzie zabrałam się do rozpakowywania książek. Po godzinie druga część pokoju wyglądała tak:
Tak książki to była moja mania. Jedyna rzecz która pozwalała zapomnieć o wszechświecie. Książki pomagały zapomnieć o samotności. Zmęczona położyłam się na łóżku.
-Już jesteśmy prawie na miejscu- odparła i skręciła w prawo.
Nastała cisza. Zapytacie pewnie gdzie się wybieramy. No cóż mama chciała się przeprowadzić. Londyn był dla niej zbyt tłoczny. Zresztą otrzymała tutaj prace w szpitalu. W jakiś dziwny sposób wiele ludzi tam lądowało i placówka nie wyrabiała. Tak coś dziwnego. W końcu Brdaford to bardzo małe miasteczko. Powiedzieć mogę też, że bardzo spokojne. Jednak moje zdanie nic nie oznacza, bo dopiero się tutaj przeprowadziłam.
Zamkłam oczy, wypuszczając powietrze. Po kilku minutach samochód zatrzymał się.
-Kochanie wysiadaj!- wykrzyknęła radośnie mama.
Teatralnie przewracając oczami, wyszłam. Moim oczom ukazał się całkiem spory dom. Pomalowany na jasny brzoskwiniowy kolor. Ramy okien wykonane z białego drewna, tak samo jak drzwi. Rozglądłam się po okolicy. Widząc, że wszystkie domy wyglądały prawie tak samo, przełknęłam głośno ślinę. Zabrałam torbę z siedzenia auto i szybko podeszłam pod drzwi. Mama już dawno je otworzyła.
Dom był skromnie urządzony. Zrezygnowałam z oglądania całości i pobiegłam do mojego pokoju. Był on na pierwszym piętrze. Połączony był z łazienką i małą garderobą. Innymi pomieszczeniami były pokój gościnny i pralnia. Zachwycona brakiem pokoju matki, wparowałam do mojego. W oczy od razu rzuciło mi się ogromne okno bez firanki tylko z brązową roletą.Na wielkim parapecie znajdowała się poduszka w kolorze zgniłej zieleni i brązowy koc z frędzlami.
(sorki za tło za oknem nie jest ono do historii. Zresztą opisze to ;D) |
-Kochanie jeśli chcesz odrabiać zadania to korzystaj z pokoju gościnnego, bo tam jest biurko. Mam nadzieje, że nie przeszkadza ci to?- zawołała mama z kuchni gdzie rozkładała naczynia.
-Em spoko- odparłam zabierając dwa ogromne i ciężkie pudła. Bardzo powoli i ostrożnie wyniosłam je na górę gdzie zabrałam się do rozpakowywania książek. Po godzinie druga część pokoju wyglądała tak:
Tak książki to była moja mania. Jedyna rzecz która pozwalała zapomnieć o wszechświecie. Książki pomagały zapomnieć o samotności. Zmęczona położyłam się na łóżku.
***
-Kochanie wstawaj!- zaczęła krzyczeć mama obudzając mnie ze snu. Głośno westchnęłam wstając z łóżka. Przetarłam powieki i podążyłam do łazienki gdzie dokładnie się umyłam. Po prysznicu owinięta jedynie ręcznikiem weszłam do pokoju gdzie zaczęłam szukać bielizny w jednym z kartonów. Zabrałam czarne figi i tego samego koloru stanik. Weszłam do łazienki i ubrałam bieliznę jednak Zorientowałam się, że zapomniałam reszty ubrań. Szybko wbiegłam do pokoju prawie naga i zaczęłam przeglądać kartony. Zabrałam granatowe rurki, niebieską koszule i bordowy szalik. Wciągłam to na siebie.
Odwróciłam głowę i ujrzałam, że moje okno jest na przeciw okna w domu obok, a tam właśnie stał chłopak. Był całkiem przystojny. Nie całkiem, był C-H-O-L-E-R-N-I-E przystojny. Jego kruczoczarne włosy były postawione na żelu. Do tego posiadał blond pasemko.Zauważył iż na niego patrze i cwaniacko się uśmiechnął przy okazji machając mi. Wtedy zobaczyłam jego oczy. Były piękne. Ah te jego czekoladowe tęczówki. Zorientowałam się iż oblizałam właśnie wargi. Cała zaczerwieniona podbiegłam do rolety i szybko ją zsunęłam. Cholera on to widział.
***
Weszłam do zatłoczonej szkoły. Widząc, że wzrok wszystkich zwrócił się na mają osobę, ze zdenerwowania przygryzłam wargę. Spuściłam głowę i zaczęłam iść. Po chwili zorientowałam się iż nie wiedziałam gdzie idę. Z rumieńcami na twarzy, poszłam w kierunku sekretariatu. Zapukałam i weszłam do środka. Przede mną stała wysoka postać. Po włosach rozpoznałam, że jest to chłopak. Na jego ramionach spoczywała skórzana kurtka zaś na nogach ciemne zwężane jeansy. Właśnie teraz się do mnie odwrócił. To był on! Wszędzie poznałabym jego włosy i te oczy. Teraz przybrały ciemniejszą barwę. Widać był zły. Zaczął się zbliżać, a ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Kiedy znalazł się blisko mnie przystawił usta do ucha i szepnął:
-Zamknij usta, bo muszka ci wleci S K A R B I E!- po czym przygryzł płatek mojego ucha.
Cała czerwona przymkła usta. Jak ja mogłam mieć je otwarte. No jak?
Reakcja na sexownych chłopaków.
Szepnął jakiś głos w głowie.
Podeszłam do sekretarki zażenowana i poprosiłam o plan lekcji. Uśmiechając się, podała mi go. Mój wzrok padł na literki tworzące Ś-R-O-D-A i nazwe przedmiotu pod nimi.
Cholera matma!
Szybko wyszłam kierując się pod salę 32.
29
30
31
32
Głośno przęłkęłam ślinę i pociągłam klamkę w dół. Drzwi do klasy się otwarły a ja wgramoliłam się do środka.
-Dzień - dobry- przywitałam się.
-O ty jesteś podobno- zaczął szukać jakiejś kartki gdzie pewnie znajdowało się moje imię. Żeby nie wystawił mnie na pośmiewisko dodałam:
-Jestem Fi
-Fi? No cóż możliwe. Proszę usiądź gdzieś. Obróciłam głowę w kierunku klasy. Wszyscy chłopacy szczerzyli się do mnie. I on. Lekko mi pomachał, cwaniacko się uśmiechając. Mimowolnie przygryzłam wargę. Odwróciłam głowę i zauważyłam wolne miejsce obok pewnej brunetki. Zamaszyście do mnie machała wskazując na miejsce obok. Uśmiechnęłam się i podeszłam do ławki. Wyciągłam książki, zajęłam miejsce i popatrzyłam na towarzyszkę.
-Hej jestem Sophie- szepnęła, uśmiechając się promiennie.
-Hej. Jak już słyszałaś jestem Fi- odparłam, otwierając zeszyt.
-Przepraszam za pytanie, ale skąd znasz periculosum? (czyta się parikulosum ;D łacina, niebezpieczny).
-Eee co?- odparłam pytaniem na pytanie.
Jednak moja podświadomość wyświetliła obraz chłopaka.
Dam sobie głowę uciąć, że chodzi o niego.
***
Przepraszam, że wcześniej nic się nie pojawiło, ale miałam mały problem z czasem. Wiecie szkoła itp.
Przepraszam za błędy!
Mam nadzieje iż rozdział przypadnie komukolwiek do gustu. ( Tu mam na myśli jedyną czytelniczkę Paulle D: )
Możecie pytać mnie, bohaterów itp. xD
Możecie pytać mnie, bohaterów itp. xD
Pozdrawiam i życzę udanego roku szkolnego! :*
Arrira
poniedziałek, 2 września 2013
Wstęp
Bradford. Zwyczajne miasto. Na każdym kroku spotykasz parę zakochanych ludzi. W ogródkach słyszysz wesołe chichoty starszych małżeństw. Nie ma tutaj żadnych sąsiedzkich sporów ani poważnych kłótni. ludzie żyją sobie spokojnie w jednakowo zbudowanych domkach, pomalowanych w tym samym odcieniu jasnej brzoskwini. Miasto idealne.
Tylko ci ludzie zapominają o mrocznej stronie. O obrzeżach. Panuje tam bieda. Domy w połowie są zburzone. Wszędzie tułają się śmieci. Tumany kurzu podnoszą się z powiewem wiatru. Wszędzie pełno ludzi z bronią. W każdym domu można znaleźć narkotyki. Tak to wygląda.
Gdy zapada noc, obrzeża się budzą. Wszędzie słychać muzykę dochodzącą z imprez. Na drogach urządzane są wyścigi. Każdy szanujący siebie posiadacz motora wie co to Bradford. Wiele ludzi z obrzeży zamienia tą nazwę na Miasto Motorów.
Tutejszym burmistrzem nie jest Peter Moor tylko on, Zayn Malik z czekoladowymi tęczówkami.
Tylko ci ludzie zapominają o mrocznej stronie. O obrzeżach. Panuje tam bieda. Domy w połowie są zburzone. Wszędzie tułają się śmieci. Tumany kurzu podnoszą się z powiewem wiatru. Wszędzie pełno ludzi z bronią. W każdym domu można znaleźć narkotyki. Tak to wygląda.
Gdy zapada noc, obrzeża się budzą. Wszędzie słychać muzykę dochodzącą z imprez. Na drogach urządzane są wyścigi. Każdy szanujący siebie posiadacz motora wie co to Bradford. Wiele ludzi z obrzeży zamienia tą nazwę na Miasto Motorów.
Tutejszym burmistrzem nie jest Peter Moor tylko on, Zayn Malik z czekoladowymi tęczówkami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)